Główka raz, główka dwa, główki za trzy
Kolejnym rywalem LKS-u w ligowych zmaganiach był beniaminek okręgówki Orzeł Łękawica. W spotkaniu rozgrywanym na własnym boisku Pruchna upatrywała odbicia sobie porażki z przed tygodnia z innym zespołem, który również w tym roku awansował do rozgrywek, czyli Czarnymi Jaworze. Od początku meczu było widać, że zamiary obu zespołów są takie same - obie nie czekały na ruch przeciwnika tylko same chciały wziąć sprawy w swoje ręce i atakować. Z początku ta taktyka nieco lepiej wychodziła naszym rywalom. Mimo, że posiadanie piłki było podobne, Pruchnej ciężej było stworzyć sobie sytuację. Orzeł kilkakrotnie zagroził bramce naszego zespołu, zwykle jednak strzały graczy z Łękawicy były albo niecelne albo umiejętnie blokowane przez naszych defensorów. W końcu wypracowali sobie oni sytuacje stuprocentową, gdzie jeden z zawodników stanął sam na sam z bramkarzem. Skrocki wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. W międzyczasie jednak Pruchna wcale nie zamierzała poddawać się i bezczynnie tylko bronić. Po mało produktywnym w udane akcje ofensywne początku, podopieczni Marcina Bednarka również potrafili napędzić stracha rywalowi. Gdy środek pola potrafił przedostać się odpowiednio daleko rozgrywając piłkę udawało się często uruchamiać bardzo dobrze funkcjonujące na starcie sezonu u nas skrzydła. I tak po jednej z takich akcji, dobre dośrodkowanie Marcina Wysińskiego wykorzystał Robert Żbikowski. Po jego strzale głową piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki nie dając jakichkolwiek szans bramkarzowi. Zatem LKS prowadząc od 32 minuty do końca pierwszej połowy kontrolował to spotkanie nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. Druga część meczu rozpoczęła się wyrównaną walką gdzie nikt nie odstawiał nogi i walczył o kolejnego gola. W miarę upływu czasu Pruchna nieco odpuszczała skupianie się na ataku. Kontrolując wynik zawodnicy kładli nacisk na to by przede wszystkim zagrać "na zero" z tyłu. To dało nieco więcej swobody w rozgrywaniu akcji Łękawicy. Mieli oni kilka kolejnych okazji, jednak nie można ich nazwać klarownymi. Najgoręcej w naszym polu karnym zrobiło się po świetnym strzale jednego z rywali z okolic 16 metra. To wszystko nie oznaczało jednak, że Pruchna wybijała tylko piłkę i była bezradna w ataku. Wręcz przeciwnie, wciąż potrafiliśmy rozgrywać dobrze piłkę a im bliżej końca meczu tym więcej kontr przeprowadzał zespół. Było kilka zmarnowanych okazji i dobrych strzałów. W 82 minucie niezłą okazję do wyrównania miał Orzeł. Po dośrodkowaniu piłki w pole karne naprawdę niewiele brakowało by ktoś dostawił tylko nogę dając rywalom upragniony remis. Powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić zna chyba każdy fan piłki, ale mało kto mógł się spodziewać, że ta szansa gości zostanie pomszczona tak szybko. Po zagraniu piłki do środka dopadł do niej Przemysław Błażejowski i ruszył jak najszybciej schodząc lekko do lewej strony boiska. Następnie zagrał ją do Marcina Bednarka, który posłał dokładną wrzutkę w pole karne. Tam akcję zamknął Paweł Pańta, który tak jak Żbikowski pokonał bramkarza głową i po tej błyskawicznej kontrze mogliśmy się cieszyć z drugiego gola. W końcówce meczu Pruchna mogła jeszcze podwyższyć rezultat. Nie udało się tego dokonać, ale wynik 2:0 jakim zakończyło się to spotkanie zadowolił w zupełności zarówno kibiców jak i zawodników.
LKS 99 Pruchna - LKS Orzeł Łękawica 2:0 (Żbikowski, Pańta)
http://lkspruchna.futbolowo.pl/game/606057/lks-99-pruchna-vs-orzel-lekawica
Komentarze